B.C. Biega - "Thirteen Is My Lucky Number" - wyjątek z rozdziału Nr.5 .
ŚLUB - 13 sierpnia 1944......(Dr. Mirosław Vitali1)... został wyznaczony na kierownika nowego małego szpitala polowego w piwnicy składu papieru przy ulicy Moniuszki #11, na przeciwko klubu nocnego "Adria". Następnego ranka przeniesiono mnie, i kilku innych rannych, z szpitalu w budynku P.K.O. do tego nowego lokalu. Tutaj mieliśmy luksus spania w łóżkach! W P.K.O. leżeliśmy na materacach na marmurowej podłodze. Dr. Vitali złożył moją rękę bez pomocy rentgena. Całe ramię zostało unieruchomione gipsem, zostawiając tylko okienko nad przegubiem dla zmiany opatrunków. Lili mnie odwiedzała jak tylko miała moment wolny, conajmniej raz dziennie. Dowódca 2-giej Kampanii, Frasza (Franciszek Szafranek), również został ranny w nogę w czasie drugiego dnia walki o Pocztę Główną. Mój przyjaciel Staszek Brzosko (Socha) teraz był dowódcą kampanii na jego miejscu. Frasza leżał w łóżku obok mnie i omawialiśmy postęp Powstania. Mieliśmy wielkie obawy o naszą przyszłość.
Przez następne dnie oboje robiliśmy dobre postępy. 11-go sierpnia ja mogłem przy pomocy Lili przejść do P.K.O. na prześwietlenie ręki. Po powrocie, gdy Lili wróciła na swój posterunek przy Poczcie, Frasza zapytał mnia: "Obserwowałem was od dłuższego czasu. To jest widoczne że jesteście bardzo zakochani, możebyście się pobrali?"
Rysia Vitali, żona i stała asystentka doktora, zajęła się znalezieniem munduru odpowiedniego na ceremonię. Lili była zaszokowana gdy dostała zupełnie nieoczekiwaną wiadomość. Jej przyjaciółki szybko znalazły dla niej cystą bluzkę i spodnicę. Mój ojciec, który urzędował niedaleko w Sekretariacie Rządowym na ulicy Mazowieckiej, odwiedził mnie tego samego popołudniu. Był gwałtownie sprrzeciwiony temu nagłemu ślubowi.
Trzynaście w dalszym ciągu było szczęśliwą liczbą dla mnie. To było data naszego ślubu - 13-go sierpnia 1944r. Ołtarz polowy zostąl ustawiony na belach papieru w sklepie nad szpitalikiem. Z dużym trudem Rysia i koledzy wciągnęli pożzczony mundur przez gips na lewej ręce. Wreszcie byłem gotowy w momencie gdy Lili przyszła z bukietem trochę zwiędtnętzch gladiolusów razem z gwardją honorową złożoną przez sześć panienek z jej drużyny. Żaden z moich kolegów, nawet mój drużba Staszek Nestrypke (Bończa) nie mogli przyjść bo akurat w tym momencie Niemcy zaczęli atakować nasze pozycje przy Nowyn Świecie. Natomiast ekipa filmowa przyszła z "Adrii" po drugiej stronie ulicy i filmowała całą ceremonię. Kapelanowi nie podobało się że robili szum i oświetlali salę silnym światłem. Lili widziała ten film dwa dni później w kinie "Palladium" na Złotej........ ......Wymienialiśmy obrączki - kółka od firanek. Po ceremonii kapelan spisał świadectwo ślubu używając nasze pseudonimy Pałąk i Jarmuż. Mój ojciec odrazu protestował:
Po południu atak został odparty. Lili i ja przebiegliśmy na Pocztę, schylając nisko przy barykadach przed atakami od strzelców niemieckich ukrytych jeszcze na dachach. W komendzie Kampanii Drugiej w biurze dawnego Naczelnego Pocztmistra odbyły się jeszcze raz wesele z nowymi tostami. Potem wróciliśmy przez barykady do szpitala na Moniuszki.
Wróć do spisu wyjątków z książki "Trzynastka jest moją szczęśliwą czbą" (po angielsku). |